środa, 14 maja 2014

Od Trish, C.D. Victorii

Siedziałam naprzeciwko Vicki i rozważałam wszystkie „za” i „przeciw”. Zawsze czułam się pewniej wśród większej grupy ludzi, którym mogę ufać. Z drugiej strony decyzje musielibyśmy podejmować kompromisami tak, aby wszystkim odpowiadały. Jednak niechęć spędzania reszty marnego życia jedynie wśród zainfekowanych nie była zbyt kusząca.
- Myślę, że zabiorę się z wami – uśmiechnęłam się do niej – Co mi po tym jak zostanę sama?
 Victoria odwzajemniła uśmiech i przytuliła mnie mocno.
- Wydaje mi się, że będziemy się świetnie dogadywać. A jeśli przetrwamy to kto wie – może będziemy nierozłącznymi przyjaciółkami?
- Będziemy o tym rozmawiać jak przetrwamy to piekło – przekrzywiłam głowę przymykając oczy i ogrzewając się w płomieniach ognia, który mimo długiego czasu palenia się, nie gasł.
- Sądzisz, że nie przetrwamy? – spytała poruszona.
- Nic takiego nie powiedziałam – mówiłam z zamkniętymi oczami – Po prostu nie chcę później się zawieść, jeśli przyjdzie mi do końca życia męczyć się z umarlakami, za to chętnie przyjmę pozytywne zaskoczenie, że jednak się udało i wszystko skończyło się dobrze.
- Masz rację, niezłe podejście – zza krzaków wyłonił się Oskar, brat Vicki – Spokojnie drogie panie, nie słuchałem długo. Przed chwilą przyszedłem.
- Coś się stało? -  mina Vicki była zatroskana.
- Nie, spokojnie, wszystko stabilnie. Przyszedłem dowiedzieć się jakie są wasze decyzje, Amelia ciągle czeka i siedzi jak na szpilkach. W sumie to się jej nie dziwię.
- Obie idziemy – zadeklarowałam – Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, czy nie tak?
- Owszem – przytaknęła Victoria i złapała mnie mocno za rękę – razem damy radę!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz