niedziela, 11 maja 2014

Od Nathana, C.D. Phoenix

Ruszyliśmy w stronę lasu. Do miejsca, gdzie przebywał zazwyczaj Markus. Chciałem go wypytać o kilka rzeczy.
- Więc... Jak się dowiedziałeś, że twój brat jest... no wiesz - zagadnęła Phoenix.
- Ja i Amelia natknęliśmy się na niego w lesie. Niemal ściąłem mu głowę... Powstrzymałem się jednak, Amelię też, bo chciała dokończyć dzieła... Okazało się, że Markus mówi, myśli, czuje...Nie mamy pojęcia dlaczego jest taki. On sam tego nie wie. Mówił tylko, że nie chce zabijać.
- To dość niezwykłe.
- Tak. To Markus nas poinformował, że truposze niedługo mogą wpaść na nasz trop i tu przyleźć.
Szliśmy dalej, przez chwilę w ciszy. Wciąż nasłuchiwałem, nie tylko martwiaków, ale także tego, czy ktoś za nami nie idzie.
- Nathan... A co robiłeś z Amelią sam w lesie? - zapytała dziewczyna spoglądając na mnie uważnie.
Zaśmiałem się.
- Niestety nie to co ci się roi, maleńka - odpowiedziałem.
- Nic mi się nie roi! I mówiłam, żebyś nie mówił do mnie mała! - warknęła.
- Nie złość się kochanie, bo to ponoć piękności szkodzi - wyszeptałem nachylając się w jej stronę i uśmiechając się zadziornie. - Chociaż moim zdaniem to nie do końca prawda. Ty i Amelia jesteście naprawdę gorące jak się wściekacie...
- Uważaj bo się poparzysz - syknęła.
- Czy to zaproszenie? - na jej policzkach wykwitł piękny rumieniec.
Jak ja to uwielbiałem. Kochałem wręcz doprowadzać ludzi do szewskiej pasji, a już szczególnie kobiety. I to śliczne kobiety. Trzeba było przyznać, że Phoenix była naprawdę ładna, nieco za młoda, co prawda, ale w moim typie. 
- Chodźmy dalej zanim odgryziesz mi głowę - zaśmiałem się gdy wciąż patrzyła na mnie zdenerwowana. 
Wkrótce znaleźliśmy Markusa. 
- Hej. Jak tam martwiaki? - zapytałem.
Markus jednak spojrzał na Phoe, później na mnie.
- Jak rękawiczki, co? - wycharczał.
- Przymknij się mądralo! Nie przyszedłem tu słuchać morałów. - burknąłem
- Jeszcze was nie wyczuli, ale klikacze szwendają się niedaleko... - oznajmił. - Musicie się zbierać.
- A ty?
- Będę szedł za wami... powoli, tak, żeby mnie nie zauważyli inni ludzie. Będę starał się zatrzymać niedaleko waszego obozu. Informować... - sapnął głośno jakby tyle wypowiedzianych słów zmęczyło go.
- Dzięki... - zwróciłem się do brata. 
- Kiedy ruszacie.
- Dziś ludzie mają się jeszcze zastanowić kto idzie, a kto zostaje. Amelia chce ruszać jak najszybciej.
- Dobrze.
- Powinniśmy wracać - powiedziałem do Phoe. - To do zobaczenia niedługo - rzuciłem do Markusa na odchodne.

<Phoe?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz