Eh. No trudno. Trzeba iść w drogę. Idąc pewnie przed siebie, co niektórzy szczęściarze mogli podziwiać, ruszyłem w stronę starego hiper marketu. Choć było to dość dziwne, nie spotkałem żadnego martwiaka, co mnie zbyt zaniepokoiło. Stojąc przed wielkimi szklanymi drzwiami zabrudzone pyłem, i innym różnym cholerstwem - wziąłem zamach i wybiłem swoi m kijem szybę. Ta trzaskiem poleciała na ziemię. Upewniając sieę, że w pobliżu nie ma zainfekowanego zacząłem zwiedzać. W powietrzu latały muchy. Lekko przybliżyłem się do starego miejsca, przeznaczonego dla rzeźników. O fuj! Jeszcze brakuje, abym zatruł się przeterminowanym mięsem.
Chodziłem wśród regałów w poszukiwaniu, czegoś, co zabiło by czas. I proszę! Jest! Stara kostka Rubika, wziąłem jeszcze starą grę w warcaby, starą zepsutą rakietkę do pin-ponga i wróciłem. Po chwili zobaczyłem... Amelię? Chyba ją i chłopaka, widać bylo, że nie jest przyjemnym typem, ale może to tylko złudzenie? Widać było, ze coś było nie tak, westchnąłem i powiedziałem głośno, aby zwrócić na siebie ich uwagę:
-Jakiś problem?
<Amelia? Nathan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz