Dom, w którym właśnie byliśmy, nie miał pięter i wydawał się być mniejszy z zewnątrz, a tymczasem... Tyle tutaj przestrzeni. Światło wpadało strumieniami przez okna i ładnie rozjaśniało wnętrze - niekorzystnie dla nas. I to bardzo. Walkery mogą nas zauważyć...
- Usiądź, a ja sprawdzę, czy na pewno jesteśmy tutaj sami- wskazałem głową kanapę i wyciągnąłem w stronę dziewczyny rękę. - Daj mi na chwilę miecz.
- Oszalałeś?- brzmiało to raczej jak stwierdzenie, niż pytanie, ale nie czepiałem się, tylko cierpliwie czekałem, aż mi go pożyczy.
- To tylko na chwilę. Przecież nie będę się bronił tym, jeśli będzie tu jakiś zainfekowany- wyciągnąłem scyzoryk z kieszeni i pokazałem go jej.
- Skąd mam wiedzieć, że nie chcesz mnie po prostu okraść?- zmrużyła podejrzliwie oczy, na co ja wybuchnąłem śmiechem.
- Gdybym tylko zechciał, dawno okradłbym kalekę.
Dziewczyna rzuciła mi tylko pełne zawiści spojrzenie, po czym dała mi swój miecz.
- Nie zepsuj- burknęła. Machnąłem tylko na nią ręką i przeszedłem do kolejnego pokoju.
<Valentina?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz