Powoli zaczęliśmy kierować się w stronę obozu. Zaczęło się już ściemniać, ale jak tylko weszliśmy do lasu poczuliśmy się spokojniejsi. Zainfekowani rzadko zapuszczali się ba te tereny, co oczywiście nie znaczyło, że straciliśmy czujność. Szliśmy w ciszy, ale jakoś szczególnie nam to nie przeszkadzało. Zastanawiałam się jak będzie wyglądała nasza wyprawa... Pewnie jak będziemy rozbijać obóz, to będzie trzeba postawić straże, czy coś w tym stylu... Raczej wątpię byśmy znaleźli tak ukryte miejsce jak to. A może znajdziemy jakiś ludzi po drodze? Nie wiem czy to byłoby dobre, bo już i tak jest nas sporo, a im większą grupa ludzi tym większe niebezpieczeństwo. A z resztą po co ja się o to martwię...? To Amelia powinna się tym przejmować nie ja. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu, a potem ktoś pociągnął mnie za drzewa. Nat szedł dalej nawet niczego nie zauważając. Patrzył się w ziemię i nie rozglądał na boki, jakby strasznie się nad czymś zastanawiał. Chciałam krzyknąć do niego, ale moje usta zostały zasłonięte. Nie mogłam się wyrwać, bo napastnik był zbyt silny.
- Pheonix... Uspokuj się. - usłyszałam znajomy głos... Ale nie wiedziałam do kogo należał - Przyszłam cię ostrzec. Musicie opuścić to miejsce. Od pewnego czasu masz komitet na ogonie i jak szybko nie wyruszycie to was znajdą. Zabiją was. - ręce kobiety mnie puściły, a ja odetchnęłam głośno. Przez te parenaście sekund wstrzymywałam nieświadomie oddech. Osunełam się na zimną ziemię i spuściłam głowę. Co to miało znaczyć? Komitet tu jest? Jak to możliwe? Przecież... Wcześniej mnie nie szukali, więc dlaczego teraz?
- Phoe? Co się stało? - zapytał Nathan pochylając się nade mną. Spojrzałam na niego trochę otempiała, ale po chwili potrzasnęłam głową. Mężczyzna pomógł mi wstać.
- Dlaczego się zatrzymałaś?
- Chciałam... Chciałam chwilę odetchnąć.
- I nic mi nie powiedziałaś?
- Ja... Zaraz... - uśmiechnęłam się szeroko. - Czy ty się o mnie martwiłeś? - zaśmiałam się.
- Oczywiście. Myślałem, że coś cię pożarło... Nie rob tego więcej, mała. Niepotrzebnie martwisz ludzi. - odwrócił się i poszedł dalej. Ja nadal się uśmiechając ruszyłam za nim. Chociaż nadal nie wiedziałam co właściwie miało znaczyć tamto wydarzenie...
<Nathan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz