poniedziałek, 5 maja 2014

Od Amelii, C.D. Nathana

Różnokolorowe plamy, zmieniające się natężenie światła, ciepły wiatr. Obudziłam się, a moim oczom ukazało się piękne słońce. Jego promyki przebijały przez liście drzewa, pod którym leżałam. W momencie przeszył mnie straszliwy ból w okolicach miednicy, który przygwoździł mnie do ziemi. Cholera, teraz sobie przypomniałam. Chwila... To co ja tu robię? Pamiętam, że kolejny raz wkurzył mnie Nathan i pobiegłam w stronę obozu, postawiłam nogę na czymś niestabilnym i urwała się pode mną ziemia. Potem jedynie ciemność, zimno i ból, a ktoś w kółko wypowiadał moje imię... Jak najszybciej musiałam dowiedzieć się co wydarzyło się w nocy.
Rozejrzałam się dookoła i szybko dostrzegłam Trevora, chrapiącego na moim ulubionym murku. Chciałam się podnieść, jednak ból był nie do wytrzymania. Spróbowałam go zawołać, ale i to było zadanie nie do wykonania. Ponownie odpłynęłam.

Ze snu wyrwał mnie dźwięk łamanej gałęzi, a w około zdążyło się już ściemnić. Obok mnie ukląkł Trevor i położył mi rękę na czole.
-Nie masz gorączki, to dobrze. -powiedział po chwili- Jak Twoja miednica? Nieźle się poobijałaś.
Pomógł oprzeć mi się na łokciach, a ja delikatnie odchyliłam koc, którym byłam przykryta. Szybko tego pożałowałam... Moim oczom ukazał się wielki, fioletowo-krwisty siniec wylewający się spod bandaży. Momentalnie zrobiło mi się słabo...
-Uwierz mi, wyglądało dużo gorzej -odparł, kiedy zobaczył moją reakcję- Annie odwaliła kawał dobrej roboty.
-J-jak się tu zna..-przerwałam i jęknęłam, bo znowu przeszył mnie ból.
-Nathan przyniósł Cię tutaj w nocy. -zaczął- Szczerze? Myślałem, że go zabiję na miejscu. Gdyby to on Cię tak urządził, to..
Przerwał nagle i zaczął się śmiać.
-Jestem ciekaw co się stało, że nie zauważyłaś tego cholerstwa! Ta samowystarczalna, odważna i ostrożna Amelia, po prostu dała się złapać. -powiedział i spojrzał na mnie z politowaniem- Że dałaś się tak wrobić... No nic, pójdę po Ann. Chciała wiedzieć, jak się obudzisz.
Wstał i udał się w stronę pokoi, a ja obserwowałam jego oddalającą się sylwetkę. Kilka minut później spostrzegłam Annę, która powoli zbliżała się do miejsca, w którym leżałam.
-Hej -powiedziała wesoło i uśmiechnęła się- Jak się czujesz?
-A j-jak się mogę czu-uć? -wydukałam w końcu z grymasem na twarzy.
-Wyglądasz całkiem nieźle, chociaż Trevor powiedział, że pobladłaś jak zobaczyłaś miednicę. Daj, zmienię opatrunek.
Od razu wzięła się do roboty- odchyliła koc i zdjęła bandaże. Nie byłam zadowolona z tego w co się wpakowałam, a tym bardziej nie podobała mi się wizja leżenia na dworze w samej bieliźnie.
-Czemu t-tutaj leżę? -zapytałam w końcu, gdy siostra zakładała nowy opatrunek- W moim pokoju byłoby znacznie cieplej..
-Nathan Cię tu położył. Nie mogłam Cię przenieść, dopóki nie wiedziałam czy miednica nie jest złamana. -powiedziała spokojnie zawiązując bandaże.
-A jest? -zapytałam naburmuszona.
-Na szczęście nie, jest tylko strasznie stłuczona. Masz jeszcze kilka siniaków, ale poza tym nic poważniejszego.-powiedziała i opadła na ziemię- Skończone. Uważaj na siebie.
-Dziękuję Ci bardzo. -odpowiedziałam i spytałam niepewnie- Widziałaś gdzieś Nathana?
Annie popatrzyła na mnie z zapytaniem.
-Spokojnie, chcę mu podziękować -odparłam pospiesznie.
-Po południu widziałam go jak przez chwilę siedział na murku, kiedy jeszcze spałaś. Potem gdzieś poszedł...
-Ok, dzięki. -uśmiechnęłam się i pożegnałam siostrę.
Delikatnie ułożyłam się na plecach, a ból powoli ustępował. Dochodziły mnie różne głosy i dźwięki, płynące z głębi obozu. Cieszyłam się, że nie jestem z tym wszystkim sama, że jest ktoś komu można zaufać. Ludzie wykonywali zadania i wydawało mi się, że całkiem nieźle się dogadują. Obróciłam głowę, by ponownie pogrążyć się we śnie, jednak nie było mi to dane.
-Cześć -usłyszałam głos za sobą.

<Nathan? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz