Spojrzałem na Phoenix i uśmiechnąłem się.
- Oj, mała, mała. Rozejrzyj się. Ludzie mają spore problemy, każdy je ma. Żyjemy w świecie, w którym trzeba dbać o swój tyłek, żeby ci go coś nie odgryzło. Mało masz jeszcze zmartwień? Potrzebne ci kolejne w stylu "a co sobie o mnie inni pomyślą?", nie sądzę. Ty wiesz w czym jesteś dobra, znasz swoją wartość. Inni nie zadają sobie trudu, żeby to dostrzec? A kij im w oko. Nie przejmuj się innymi. chcesz coś zrobić, to to zrób.
- Jakoś... łatwo ci mówić takie rzeczy - wciąż była niepewna.
- Już taki jestem i zawsze byłem. Zawsze byłem... jak to Markus mówił, oryginalny. Używał też innych mniej miłych określeń - zaśmiałem się na wspomnienie jego tyrad pod moim adresem. Od zboków, po gówniarzy, a na kretynach kończąc... Boskie wiązanki. - A, że tamci w większości za mną nie przepadają? Cóż. Jakoś mi to nie przeszkadza. Przynajmniej mam spokój. O... nasza prawie uczta gotowa - jęknąłem, bo na myśl o zjedzeniu tego czegoś mój żołądek zaczynał treningi do wyrobienia sobie karty lotniczej. Ale jak mus to mus.
- Nie jest takie złe! - powiedział Phoe.
Spojrzałem na nią jakby jej rogi wyrosły i trzecie oko do kompletu.
- Ludzie to jedli jeszcze przed tym całym bagnem.
- Masochiści... - jęknąłem starając się dość szybko zjeść swoją porcję.
Phoenix siedziała i miała ze mnie niezły ubaw.
- No smacznego, smacznego! - zachęciłem ją do jedzenia.
Hardo pociągnęła spory łyk "zupki", a jej uśmiech zbladł.
- Faktycznie okropieństwo - skrzywiła się, a ja wybuchnąłem śmiechem.
Jakoś zjedliśmy. Dziewczyna ziewnęła przeciągle.
- Połóż się. Chyba marnie spałaś, co?
- Rzeczywiście... A ty?
- A ja swoim zwyczajem posiedzę, lub połażę po okolicy. Muszę sprawdzić co u Markusa - dodałem ciszej.
Spojrzała na mnie z lekkim niepokojem.
- Spoko. Tu ci nic nie grozi, a teraz kolorowych snów.
Wstałem. Phoenix nie wyglądała na zadowoloną, ale nie miałem ochoty jej z sobą targać.
Nie odszedłem daleko, a zobaczyłem Amelię siedzącą pod drzewem. Wyglądała na osowiałą.
- Czy ty nie powinnaś leżeć czasami? - zapytałem.
Obejrzała się szybko. Spojrzała na mnie jakoś... dziwnie?
- Nie mogę przecież cały czas leżeć - burknęła.
- Pomóc ci? - spytałem i wyciągnąłem dłoń do dziewczyny, kiedy zauważyłem, że chce wstać. Przyjęła pomoc, ale zdecydowanie niechętnie.
- Albo mi się wydaje, albo znów coś przeskrobałem, tylko nie bardzo wiem co.
- Wydaje ci się - powiedziała. - Dokąd się wybierasz? Znowu będziesz sam biegał po mieście?
- Idę tylko do Markusa.
- Idę z tobą - powiedziała.
- Zapomniałaś, słońce, że nasza ostatnia schadzka źle się dla ciebie skończyła? - spytałem.
Fuknęła tylko coś i ruszyła przed siebie.
Dobra. Nic nie rozumiałem. A jak facet nie rozumie, to znaczy, że to coś typowo kobiecego.
<Amelio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz