środa, 7 maja 2014

Od Amelii, C.D. Nathana

Co on sobie myślał?! Najpierw rozmawia z Markusem tak, żebym czasem czegoś nie usłyszała, a teraz taszczy mnie jak upolowaną zwierzynę. Skąd takie typy biorą się na ziemi?!
Lepiej nie jego o to zapytam, bo mogę sobie nawet wyobrazić jak brzmiałaby odpowiedź...
-Co Ci do głowy strzeliło.. -powiedziałam pod nosem i nie czekałam na odpowiedź. Ku mojemu zdziwieniu jednak ją dostałam.
-Przecież już Ci mówiłem, nie słuchasz mnie czy jak? -zaśmiał się i znowu zapadła cisza.
Tempo jego kroku skutecznie mnie usypiało, a głowa mimowolnie opadła mi na jego klatkę piersiową. Nic nie mogłam poradzić na to, że byłam tym wszystkim wykończona- zbyt dużo wrażeń jak na kilka dni. Jednak najbardziej zastanawiało mnie to, że przy Nathanie czułam się nad wyraz... bezpiecznie?
-Prze-praszam... -udało mi się wymówić zanim totalnie odpłynęłam.
***
Obudziło mnie lekkie szturchnięcie, a ktoś po cichu szeptał mi do ucha...
-Hej, Śpiąca Królewno. Wstawaj; już prawie jesteśmy -usłyszałam.
Otworzyłam oczy i dostrzegłam Nathana. Byłam pewna, że gdyby nie to, że nie byłam jeszcze całkowicie przytomna i świadoma, to nie byłby taki uśmiechnięty.
-A myślałem, że się nie obudzisz. -kontynuował z zadziornym uśmiechem- Wiesz, że jesteś całkiem słodka gdy śpisz?
-Aaa... -ziewnęłam długo i przetarłam oczy- Chyba sobie żaa-arty stroisz.
-Zaraz dojdziemy do obozu. Myślę, że lepiej było by gdybyś weszła o własnych siłach... Nie mam zamiaru znów dostać opierdolu od Trevora, za coś czego nie zrobiłem.
Chłopak powoli i ostrożnie postawił mnie na ziemi. 
-On nie jest taki zły, wiesz? -powiedziałam, gdy udało mi się w końcu złapać równowagę- Myślę, że jesteście do siebie w pewien sposób podobni.
-Tak? -spytał zdziwiony- Niby w jaki sposób?
-Obaj działacie mi na nerwy! -zażartowałam, chociaż nie mijało się to dużo z prawdą- Mam po prostu wrażenie, że kierujecie się tym samym systemem wartości...
-A to ciekawe.
Nathan przetrawił moje słowa i udał się wolnym krokiem w stronę obozu. Nie uśmiechało mi się zostawać samej na dworze w takim stanie. W tej chwili byłam łatwym celem praktycznie dla i do wszystkiego...
-Mógłbyś? -Nathan obrócił się w moją stronę- Czy mógłbyś... pomóc mi dojść do pokoju?
Bez wahania podszedł i zaoferował swoje ramię. Nie mogłam mu odmówić.
-Masz pomysł jak powiemy ludziom o szybkiej ewakuacji z tego miejsca? -zapytałam.
-To jest pikuś. Lepiej zastanówmy się co odpowiedzieć, kiedy zapytają skąd mamy informacje.
Cholera... miał rację. Nawet przez myśl mi nie przeszła taka możliwość, a jest niestety tą najbardziej prawdopodobną. Przecież nie powiemy im, że mamy znajomego umarlaka, który magicznym sposobem nie chce nas zabić, prawda?
-Może powiemy, że... podsłuchaliśmy rozmowę jakichś ludzi? Na przykład... -zaproponowałam, jednak nie wierzyłam w powodzenie tej opcji.
-Możliwe, że by to łyknęli, ale nie ma gwarancji. Trzeba coś wymyślić, ale nie dzisiaj.
-Zgadzam się całkowicie. -powiedziałam, kiedy stanęliśmy przed drzwiami do mojego pokoju- Jutro wymyślimy co i jak.
-Jasne, mi pasuje. -przytaknął- Jesteś w jednym kawałku, misja wykonana.
Chłopak obrócił się na pięcie i już miał odejść, kiedy zawołałam go szybciej, niż o tym pomyślałąm.
-Czekaj! -krzyknęłam, a na jego twarzy wymalowało się zdziwienie. Nieudolnie podbiegłam do niego i wyhamowałam kilka centymetrów przed jego osobą.
-Chciałam podziękować. -wyszeptałam i złożyłam pocałunek na jego policzku- Za wszystko.

<Nathan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz