sobota, 3 maja 2014

Od Amelii, C.D. Nathana

Kiedy wróciliśmy do obozu, każde z nas poszło w swoją stronę. Jedynym pocieszeniem w obecnej sytuacji było to, że Rose nie została ugryziona. Już mamy dość zmartwień z inteligentnym zombiakiem, a co dopiero byłoby z takim mniej inteligentnym. 
Co tu zrobić z Markusem? Po pierwsze powinniśmy jeszcze raz do niego pójść i spróbować się jakoś porozumieć. Nie wiem czy to możliwe, ale zawsze można spróbować. Może warto zobaczyć czy utrzyma broń? Cholera, o czym ja mówię! Przecież on nie żyje... Jakim cudem mógłby utrzymać coś w rękach, skoro te same mu odpadają. Nie wiem czy to dobrze, że go spotkaliśmy. Wszystko pomieszał. Chociaż może jednak nam się na coś przyda? Nie mogę sama o tym myśleć, powinnam porozmawiać z Nathanem.
Spokojnie poszłam spotkać się z Annie, by zobaczyć czy wszystko z nią w porządku. Siedziała przed wejściem do swojego pokoju.
-Hej, co słychać? -zapytałam.
-O, jesteś. Szukałam Cię, gdzie się podziewałaś?
-Poszłam poszukać jakichś zapasów. Udało mi się znaleźć kilka kiści jagód i borówek. 
-Pokaż je -Anna chciała przekonać się czy, aby na pewno nie są trujące- Tym razem Ci się udało.
-Na szczęście... Mogłabyś? Ja mam kilka spraw do załatwienia -podałam jej owoce i spojrzałam dobrze znanym jej wzrokiem.
-Dobrze, ale następnym razem Ty to robisz.
Annie wstała i powolnym krokiem udała się w stronę obozu. Dzielenie jedzenia nie jest proste...
Jednak moja samotna wyprawa, nie była takim niewypałem jak myślałam. Mimo wszystko jak najszybciej powinnam znaleźć Nathana i wrócić do Markusa. Kto wie czy sobie nie pójdzie? A właśnie, gdzie jest Nathan? Spojrzałam w stronę ogniska, przy którym siedziała tylko Emily. Niechętnie podeszłam.
-Hej Emily -dziewczyna obróciła się do mnie- Wiesz może... Wiesz gdzie jest Nathan?
Była wyraźnie zaskoczona moim pytaniem.
-Witaj. Nie, nie widziałam go odkąd poszedł w stronę lasu. -odparła- Jeśli czegoś potrzebujesz, mogę przekazać.
-Nie, nie trzeba. To nie takie ważne, dzięki. -jej pytający wzrok przeszywał mnie na wylot.
Gdzie on się podział, cholera... Przecież wróciliśmy razem, nie mógł tak po prostu zniknąć. Żeby mu tylko coś do głowy nie strzeliło... Chwila, czy ja się właśnie przejmuję tym chamem? Nie, niemożliwe. To tylko ze względu na to, żeby jak najszybciej przyjrzeć się Markusowi. Tak, to ze względu na Markusa. Muszę go jak najszybciej znaleźć, żebyśmy mogli do niego pójść. 
Niedaleko pokoi znajdował się murek oddzielający nas od lasu. Nie za duże to zabezpieczenie przed zainfekowanymi, ale zawsze coś. Usiadłam by chwilę pomyśleć... 
Nagle usłyszałam łamanie gałęzi i szelest liści. Moim oczom ukazał się Nathan.
- Masz – powiedział i rzucił swoim plecakiem. - Noży jest dość sporo, ale pistolety tylko dwa, kilka kul, ale od bidy ujdzie.
Jego plecak był pełen broni, ucieszyłam się. 
-Gdzieś Ty do cholery był?! -krzyknęłam szybciej, niż o tym pomyślałam.
-Hej, hej! Spokojnie, przecież nic się nie stało. -odparł bez emocji- O co się tak pieklisz?
-A gdyby się coś stało? Pomyślałeś o tym? -zaczęłam- Cholera... Nikomu nie powiedziałeś, że idziesz! Co Ty sobie myślisz?
Patrzył na mnie jak na idiotkę, a ja nie do końca mogłam nad sobą zapanować.
-Hę? -zapytał- Aby na pewno wszystko z Tobą w porządku?
Prychnęłam jak to miałam w zwyczaju i przeskoczyłam przez murek. Czym prędzej pobiegłam w stronę lasu.
Nie chciałam myśleć o tym, co przed chwilą tam odwaliłam. To nie może znowu się stać. Nie mogę znowu stracić nad sobą kontroli. Chciałam uciec i się ukryć.
Zdałam sobie sprawę, że nie będzie to takie łatwe. Stanął przede mną murem, a ja nie mogłam się nigdzie schować.

<Nathan?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz