poniedziałek, 26 maja 2014

Od Phoenix, C.D. Nathana

Westchnęłam śmiejąc się przy tym. Ten koleś naprawdę jest niemożliwy... Ale właśnie to mi się w nim podoba. Nigdy nie wiadomo co zrobi, jest nieobliczalny. Podbiegłam za nim sama nie do końca wiedząc co robię. Złapałam go za kołnierzyk starej, wypłowiałej koszuli i przyciągnęłam do siebie.
- Mnie się tak nie zostawia, wiesz? - zapytałam tuż przed pocałunkiem. Wpiłam się w jego usta z siłą o jaką bym się nie podejrzewała. W ciągu tych paru chwil czułam się wspaniale. Wszystkie moje zmartwienia zniknęły, a złe wspomnienia zostały zastąpione tymi dobrymi. To fascynujące... Mam kolejny powód by trzymać Nathana przy sobie żywego. Sprawiał, że i ja chciałam żyć pomimo tylu trudności. Przerwałam pocałunek i oblizałam oscentacyjnie wargi.
- No. Właśnie tak to miało wyglądać, kochasiu. - Uśmiechnęłam się i poklepałam go po piersi. Po jego twarzy mogłam poznać, że po raz kolejny udało mi się go zaskoczyć. Odwróciłam się i wciąż uśmiechając się zwycięsko ruszyłam do obozu. Wiedziałam, że Nat pewnie pójdzie za mną, ale narazie miałam zamiar go ignorować. Jeszcze sobie coś pomyśli... To nie było tak, że nie chciałam... Przespać się z nim. To poprostu wydawało się być nie na miejscu. A co jeśli zajdę w ciążę? Nie mamy tutaj żadnych środków zapobiegania takim wypadkom... A nawet jeśli są, to tak stare, że nic by nie pomogły...

<Nathan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz