Stałem jak wryty. Nie sądziłem, że Phoenix zrobi coś takiego, a już tym bardziej, że tak zajebiście będzie mi się to podobać.
- To było... niezłe! - stwierdziłem sam do siebie.
Nie! Niezłe to mało powiedziane. Nabrałem na tą dziewczynę ochoty... Takiej prawdziwej.
- Nat, debilu, opanuj, że się - warknąłem sam na siebie.
Taaa jeszcze teraz mówię do siebie. Zaczyna mi jednak odwalać. No czego niby można było się spodziewać? W koło śmierć i apokalipsa w najlepsze, mój brat jest gadającym zombie, a ja znów myślę nie tą częścią ciała, tak jakby to wszystko wokół się nie działo na prawdę.
Najpierw Amelia, która, bądź co bądź, kręciła mnie. Lubiłem wyprowadzać ją z równowagi, sprawiać, że stawała się normalną, czującą dziewczyną, a przestawała być wiecznie opanowaną zołzą.
No, a teraz jeszcze Phoenix. Młodziutka i nieźle pokręcona, z wahaniami nastrojów i szczera, a przynajmniej takie miałem wrażenie, tylko przy mnie. No i trzeba było przyznać, że miała... talenty...
Wróciłem do obozu. Phoe stała kawałek od innych. Podszedłem do niej i oparłem się o drzewo. Spoglądałem na dziewczynę.
- Nie mówiła ci mama, że nie ładnie się tak gapić? - spytała ze słodkim uśmieszkiem.
- Mówiła... Ale mam wybiórczy słuch, pamiętasz chyba... No chyba, że ty także... - odparowałem.
- No więc co, będziesz się tak gapił teraz?
- Chwalę apokalipsę za to, że zmusiła taki ślicznotki jak ty do chodzenia bez biustonoszy - powiedziałem obrzucając wzrokiem jej wyprężone piersi i dobrze rysujące się pod materiałem koszulki sutki.
- Uważaj, bo spodnie ci się zrobią przyciasne - syknęła.
- Już są... - uśmiechnąłem się do niej słodko. - Może pomożesz mi coś z tym zrobić? Bo wiesz, zostawianie mężczyzny w takim stanie to istna tortura - pożaliłem się robiąc minkę cierpiętnika.
Tak... dalej myślałem niewłaściwą częścią ciała... Niestety nie umiałem tego powstrzymać.
<Phoe? Podasz mi pomocną dłoń? Bądź więcej niż dłoń... :*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz