Byłem totalnie zaskoczony tym co zrobiła. Czyli jednak Markus miał rację. Dlaczego ten skurczybyk zawsze musiał mieć rację?
Kiedy usta Amelii dotknęły mojej skóry poczułem przyjemne ciepło. Zareagowałem jak zwykle, instynktownie. Nie myśląc. Położyłem jej dłoń na karku i przyciągnąłem ją do siebie. Pochyliłem się, by odnaleźć jej usta i pocałowałem ją mocno. Mój język wśliznął się delikatnie między jej rozchylone wargi. Dziewczyna oddała pocałunek.
Po rozkosznie długiej chwili odsunąłem się od niej. Na tyle, że nadal czułem jej ciepło, a nasze oddechy mieszały się ze sobą.
- Cholera - wymamrotałem i uśmiechnąłem się. - Jak ja dawno nikogo nie całowałem....
Kciukiem pogłaskałem Amelię po zaróżowionym policzku. Dziwne bo w tej chwili z jej buzi zniknęła całą surowość. Przestała być nagle wielką, złą przywódczynią, a stała się śliczną dziewczyną. Lekko zakłopotaną, być może przestraszoną, ale czułą.
Nawet nie wiedziałem, że tak mi tego brakuje. Tej bliskości, dotyku. Jakoś wcześniej nie było to ważne. Nie myślałem o tym, a teraz to wylazło na wierzch. Ten głód ciepła, który odczuwa każdy człowiek.
- Powinienem już zmykać, zanim Trevcio zczai, że deprawuję mu siostrę i wyzwie mnie na pojedynek na śmierć i życie w obronie twej czci i cnoty - odsunąłem się od niej jeszcze bardziej i zabrałem dłoń z jej policzka. Okazało się to trudniejsze niż myślałem.
- Mhm... - usłyszałem tylko.
- Miłych snów i widzimy się rano - uśmiechnąłem się jeszcze i odszedłem. Przez jakiś czas czułem jeszcze na sobie jej wzrok.
Nie bardzo wiedziałem co to właściwie było i co ma niby oznaczać. Tak to jest gdy najpierw coś się robi, a później przyjdzie myśleć dlaczego się to zrobiło i jakie będą tego konsekwencje. Nader częste zjawisko w moim przypadku.
Doszedłem do niedużego obozowiska. Ogień przygasał już, a Phoenix spała, zwinięta w kłębek, pod kocem.
Usiadłem pod drzewem i zacząłem myśleć. Może powinniśmy jednak pokazać Markusa reszcie? W końcu Amelia i Phoe już o nim wiedziały i choć może nie do końca mu ufały, to jednak zaakceptowały, że jest taki, a nie inny, że chce pomóc. Reakcji Anny, Emy... jakoś się nie bałem, ale Trevor... Tak on był zdecydowanie problemem. Amelia mówiła, że jesteśmy podobni. Sądzę, że facet jest po prostu z tych, którzy za wszelką cenę będą chronić bliskich, nawet przed nimi samymi. W takim wypadku zabiłby Markusa. W końcu zagrożenie to zagrożenie, nie ważne czy do końca realne.
Czyli ten pomysł na razie odpada... Chuj, najwyżej powiem, że tułałem się po lasach i natrafiłem na maruderów martwiaków niebezpiecznie blisko obozu. Najwyżej dostanę po mordzie za narażanie grupy. Lepsze to niż oglądać jak ktoś rozłupuje czaszkę mojemu bratu.
Z zamyślenia wyrwał mnie szloch. To Phoenix mocniej zwinęła się, tak jakby chciała być niewidoczna i jęknęła cicho, żałośnie. Wciąż spała, ale najwidoczniej coś bardzo nieprzyjemnego jej się śniło, bo drżała i kwiliła.
- Spokojnie... - powiedziałem i delikatnie dotknąłem jej policzka.
Phoe zerwała się zdezorientowana i wystraszona. Z paniką w oczach omiotła las wokół nas.
- Gdzie oni są? - zapytała niezbyt przytomnie.
- Nikogo tu nie ma. Jesteś bezpieczna - powiedziałem spokojnie.
- Nathan... - wyszeptała i zwiesiła głowę. - Przepraszam.. miałam zły sen.
- Zauważyłem.
Phoenix szczelniej owinęła się kocem. Widocznie zmarzła. Dołożyłem kilka patyków go ognia i rozdmuchałem żar tak, że zaczęły się tlić. To jednak zawsze trochę ciepła.
- Dziękuję - powiedziała dziewczyna. Kiedy usiadłem znów pod drzewem zbliżyła się do mnie. Usiadła podciągając kolana pod brodę.
Nie pytałem dlaczego ma koszmary. Wolałem się nie domyślać co przeszła. Z resztą historia każdego z nas była nader podobna. Z normalnego życie wyrywają cię potwory z horrorów. Powoli, ale skutecznie odbierając ci wszystko co masz. Najpierw dom, później bliskich. Wciąż oglądasz czyjąś śmierć, bądź zabijasz by przeżyć. Nawet jeśli sieczesz tylko zombie to i tak świadomość, że byli oni kiedyś żywymi ludźmi, mieli rodziny, przyjaciół, była trudna... bardzo trudna.
Poczułem jak coś opiera się o moje ramię. Phoenix znów zasnęła, a jej główka opadła w moją stronę. Widać, że była nieźle wykończona tym wszystkim. Delikatnie przesunąłem się, żeby jako tako się ułożyć i poprawiłem koc, który ześliznął się z ramion dziewczyny. Oparłem się wygodnie i zamknąłem oczy. Wkrótce zasnąłem.
<Phoenix? Jak się spało? Ciepło Ci było (a i wybacz, za tego całusa.... instynkt podziałał xD). Amelio? A tobie jak nocka minęła?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz