Stałem właśnie na warcie. Pogoda była w miarę dobra, Sztywni nie pokazywali się, przynajmniej na razie. Drgnąłem, gdy usłyszałem gdzieś w pobliżu cichy szmer. Wprawnie przesunąłem się do przodu między drzewami, a potem wyjrzałem z ukrycia. Mym oczom ukazał się wysoki facet z siekierą w dłoni. Co do cholery? Zaciskając dłoń na łomie wyszedłem spomiędzy chaszczy przechylając lekko głowę. Jego obecność nie była niczym specjalnym. Ostatnio napotykaliśmy wielu samotnych ocalałych, ale ten prawie dwumetrowy gościu z przenikliwymi oczyma budził niepokój. Zakręciłem w dłoni bronią, a potem uśmiechnąłem się szeroko.
-Zgubiłeś się? Nie? To co się tak czaisz? Kim jesteś? Mam nadzieję, że nie masz niczego głupiego w planach…-Zasypałem go pytaniami ze srogim wyrazem oczu. Widząc jednak jego pokojowy gest złagodniałem. Wahał się chwilę, a potem obdarował mnie ciepłym uśmiechem.
<Carter?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz