- W takim razie.... - zaczęłam siadając obok niego. - Nie nazywaj mnie "mała"... To uwłacza mojej kobiecości, rozumiesz chyba... - I uśmiechnęłam się do niego pokazując wszystkie ząbki. Nie wiem jak on to robił, ale jak tylko byłam obok niego, mój humor się poprawiał. Przy nim mogłam mieć chwilę bez zastanawiania się nad tym co było i co będzie. Skutecznie odpędzał wszelkie nieprzyjemne myśli.
- Phoenix! - usłyszałam znajomy głos. Była to Anna. Podbiegła do nas szybko. - Mogłabyś mi pomóc? Trzeba zebrać wszystkich w jedno miejsce, żeby ogłosić, że opuszczamy to miejsce. - Powiedziała. Chciałam odmówić, ale chyba jednak nie powinnam... Nie mogę od razu pokazywać prawdziwej siebie... Mimo wszystko nadal było to dla mnie trudne.
- Jasne. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. - Od razu pójdziemy szukać. - wstałam i odwróciłam się do Nathana. Patrzył na mnie jak na wariatkę, jakbym właśnie powiedziała coś czego nie powinnam.
- Coś... nie tak? - zapytałam. Widać było, że Annie też coś nie pasowało.
- Phoe... To raczej nie jest dobry pomysł, żeby Nathan ci towarzyszył.
- Po raz pierwszy się z nią zgodzę. - dopowiedział Nat. A ja zmarszczyłam, nieco wściekle, brwi.
- Dobra.... Rozumiem. W takim razie pójdę sama. - powiedziałam i odwróciłam się na pięcie. Byłam zła, ale musiałam przed ludźmi udawać miłą, co tylko jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. "Cześć! Amelia chcę coś ogłosić, więc wszyscy zbieramy się w centrum obozu." - Mówiłam do każdego, ale chyba mało kto brał mnie na poważnie. Ledwie powiadomiłam trzy osoby, a poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- Czego chcesz Nat? Przecież nie chciałeś mi pomóc. - warknęłam niezbyt miło.
- Phoenix. Daj spokój. Wiesz że nikt mnie tu za bardzo nie lubi. Jak widzisz już wszyscy omijają nas szerokim łukiem. - powiedział, ale w jego głosie nie słyszałam rozżalenia. Był kompletnie z tym pogodzony... ale ja nie.
- A co mnie to obchodzi!? - krzyknęłam odwracając się do niego. - Jak będzie taka potrzeba to będziemy ich gonić, do cholery! - złapałam go za rękę i podeszłam do dziewczyny, która usilnie chciała ułożyć kostkę Rubika.
- Phoe... - jęknął Nat.
- Nie gadaj, tylko patrz.
Stanęłam obok dziewczyny, a ta podniosła na mnie wzrok.
- Cześć! - powiedziałam miło. - Amelia ma nam coś ważnego do przekazania, więc za 5 minut wszyscy mają się zabrać w centrum obozu. - uśmiechnęłam się. Dziewczyna spojrzała na mnie, a potem na Nathana. Zmarszczyła brwi.
- Rozumiem. Zaraz tam będę. - po chwili poszła i zostawiła nas.
- Widzisz? Wychodzi mi lepiej, jak jesteś obok... Wcześniej wszyscy mnie ignorowali. - burknęłam niezadowolona.
- To chodźmy dalej. Chcę mieć to już z głowy.
- Jak będziesz mieć takie nastawienie, to nikt cię nigdy nie polubi...
- A kto powiedział, że tego chce? Ty mnie lubisz, to jest najważniejsze. - powiedział i uśmiechnął się do mnie. Prychnęłam tylko i poszłam dalej, a on za mną. Każdy do kogo podchodziliśmy uciekał od nas wzrokiem, jakby obawiał się najgorszego. Jednak jak już zaczynałam mówić to mnie słuchali i to było najważniejsze. Myślę, że to, że nie lubili Nat'a wychodziło raczej z tego, że się go bali... ale dzięki temu też robili wszystko co do nich mówiłam. Kiedy już wydawało nam, się, że powiedzieliśmy wszystkim sami udaliśmy się na miejsce spotkania. Wiedzieliśmy o co chodzi... a przynajmniej Nat wiedział, bo ja to tlyko tak zdawkowo, to i tak poszliśmy posłuchać.
<Amelia? Ogłaszaj no! xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz