Patrzyłem zaskoczony na mężczyznę, ale potem uśmiechnąłem się ciepło.
- Nie, nie mam nic głupiego w planach. Nazywam się Carter - wyciągnąłem rękę w stronę mężczyzny z łomem.
Przez chwilę myślałem, że mnie zignoruje, ale uścisnął moją dłoń i się przedstawił:
- Johann - sztywno skinął głową. - Jak tu trafiłeś?
- Podążam w stronę Bostonu, tędy jest najprościej, poza tym słychać was na kilkadziesiąt metrów - uśmiechnąłem się krzywo.
<Johann?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz