środa, 7 maja 2014

Od Amelii, C.D. Nathana

Myślałam, że nogi się pode mną ugną... Gdyby nie to, że Nathan mnie trzymał, z całą pewnością wylądowałabym na ziemi. Jego usta były tak przyjemnie ciepłe... Kiedyś byłam w podobnej sytuacji, ale nie z takim natężeniem! To dziwne, jak druga osoba może na nas oddziaływać. W życiu bym nie pomyślała, że poczuję się tak, właśnie przy nim. Trwaliśmy przy sobie jeszcze chwilę, a ja czułam jego dotyk na swoim policzku. Nathan powiedział coś, ale nie dotarło do mnie co- dalej byłam w szoku. A tak... Musiał wracać. Jedyne co udało mi się z siebie wydusić, to nędzne "mhm". Nie chciałam, żeby odchodził. Nie teraz, kiedy w końcu poczułam się naprawdę szczęśliwa. Patrzyłam na niego jeszcze długo, kiedy się oddalał...
Wróciłam do pokoju i rzuciłam się na twarde łóżko. Całkowicie zapomniałam o bólu i o tym, że musimy się stąd jak najszybciej wynosić. Nie chciałam niszczyć tego, co z tak wielką trudnością znów do mnie przyszło.
Zamknęłam oczy, ale dotarło do mnie, że wcale nie jestem śpiąca. Drzemka na rękach Nathana zdecydowanie wystarczyła...
-Tak, to na pewno przez to nie mogłam zmrużyć oka. -powiedziałam sama do siebie i zaśmiałam się w duchu.
Położyłam się na boku, który nie bolał, przykryłam kocem i ponownie zamknęłam oczy. Tym razem się udało.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Za oknem już świtało, wiec była to najwyższa pora żeby wstawać.
-Proszę, proszę. -powiedziałam głośno i ziewnęłam- Witaj.
W drzwiach stała Anna ze swoją apteczką i butelką wody. Uśmiechnęła się i usiadła na brzegu łóżka.
-Nie uwierzysz co się wczoraj zdarzyło -zaczęła i położyła ręce na kolanach.
-To raczej Ty nie uwierzysz... -powiedziałam pod nosem i miałam nadzieję,że mnie nie usłyszała.
-Nikolaj przyprowadził wczoraj dziewczynę, a razem z nią lodówkę turystyczną, jedzenie i broń! -była wyraźnie podekscytowana- Chwilę po tym przyszedł Elijah z napojami.
-To dobrze. Całkiem nieźle sobie radzą, szkoda tylko, że musimy stąd odejść...
Annie spojrzała pytająco i wyciągnęła z apteczki bandaże.
-Ale jak to? -zapytała niepewnie- Przecież mamy tu wszystko...
-I właśnie w tym problem. Musimy się stąd jak najszybciej zwinąć- najpóźniej jutro wieczorem. W krótkim czasie przyjdzie tu sporo umarlaków.
-Skąd możesz to wiedzieć? -Annie zdjęła stary opatrunek i posmarowała siniec dziwną mazią- Przecież ostatnio żadnego tutaj nie widziałam...
-I właśnie w tym problem. -zaczęłam, tak żeby niczego nie podejrzewała- Nie sądzisz, że to dość niepokojące? Moim zdaniem powinniśmy uciekać.
-Wiesz jak ludzie się zdenerwują? -popatrzyła na mnie smutno- Przyszli tu żeby zaznać trochę spokoju.
-Annie ja to dobrze wiem... Proszę, chociaż Ty posłuchaj. -złapałam siostrę za ręce i spojrzałam jej głęboko w oczy. Dziewczyna była ewidentnie zmieszana, a jej mózg pracował na podwójnych obrotach.- Zaufaj mi. Uwierz na słowo, nie chcesz tu być, kiedy przybędzie ich cała gromadka.
-Niech Ci będzie... -powiedziała w końcu- Ale to nie ja powiem o tym ludziom!
Pokiwałam głową, a Anna skończyła zakładać mi opatrunek.
-A tak w ogóle, to w co miałam nie uwierzyć? -uśmiechnęła się zadziornie.
Zdębiałam. Myślałam, że tego nie słyszała... Musiałam jak najszybciej coś wymyślić, żeby się nie dowiedziała. Zauważyłam, że nie przepada za Nathanem. Jeszcze pomyśli, że to jego pomysł, żeby się stąd zmywać. Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, kiedy dobiegło mnie pukanie. Dzięki bogu...
-Proszę -powiedziałam, a w drzwiach stał Nathan... razem z Phoenix.
-Witam drogie panie -przywitał nas i szerzej otworzył drzwi- Jak się spało?
-Całkiem nieźle -odpowiedziała Anna- Witaj Phoenix, jak Twoja ręka?
-Przemyłam ją wodą, tak jak radziłaś -dziewczyna dalej wyglądała na niepewną- Mam nadzieję, że nie będzie trzeba jej szyć.
-To się okaże. Muszę iść, do zobaczenia.
Anna zwinnie ominęła gości i wyszła z pokoju. No pięknie... Co ja mam teraz robić? Jak się zachowywać, po tym co się stało? Wstałam i czekałam, aż któreś z nich się odezwie. Nie musiałam długo czekać.
-Jak Twoje biodro? -spytał Nathan, a Phoenix mierzyła mnie wzrokiem, jakby chciała mnie zadźgać. Wiedziałam, że coś z nią nie tak.
-Wydaje mi się, że jest lepiej. -odparłam- Nie boli jak wczoraj, ale jeszcze nie chodziłam, więc wszystko może się zmienić. Przepraszam za to jak ostatnio Cię powitałam -spojrzałam na Phoenix i podałam jej rękę- Może jeszcze raz, jestem Amelia.
-Phoenix -odpowiedziała i uścisnęła moją rękę; miała pewny chwyt.
Nie wiedziałam co myśleć o tej dziewczynie. Wydawała się zagubiona, ale oczy miała takie, że nie jeden, by zszedł na miejscu. Całkiem nieźle dogadywała się także z Natem.
-Powiedziałam Annie o naszych planach. -zwróciłam się do niego i czekałam na reakcje.

<Nathan?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz