poniedziałek, 12 maja 2014

Od Paul'a cd. Amelii

Plan Amelii był bardzo dobry. Jego powiedzenie zależało w sporym stopniu od czynników losowych, ale tak już było. W tym świecie nic nie było pewne, a zbyt wiele zależało od szczęścia lub jego braku. Miałem nadzieję, że nam szczęście dopisze. 
Widać było, że Amelia jest jedną z tych osób, które przejmują się losem innych. To był ogromny plus. Ludzie pójdą, albo za tym, kogo się boją, albo komu ufają. Amelii można było zaufać. Wiedziałem to, a raczej czułem, a rzadko byłem przekonany do kogoś od początku. To oznaczało jednak dla niej wiele zmartwień. Kiedy przejmujesz się losem innych każda strata jest bolesna.
Rozejrzałem się po obozie. Prawie same dzieciaki. Młode osoby, które powinny się bawić, żyć beztrosko, a nie unikać śmierci. Każdy z nas powinien mieć dom, rodzinę, przyjaciół, zainteresowania... 
- Gdybym mógł w jakikolwiek sposób pomóc... Tobie, twojemu rodzeństwu, czy innym. Przyjdź i powiedz. O każdej porze dnia i nocy - powiedziałem.
Chciałem im pomóc. Szczególnie tej odważnej dziewczynie, która brała na swoje barki być może zbyt dużo, żeby mogła to sama udźwignąć. Nie chciałem, żeby troski i rzeczywistość ją zniszczyły.
- Dziękuję, zapamiętam - powiedziała uśmiechając się.
- Amelio... jeszcze jedno... Chroń swoją siostrę - spojrzałem w stronę wciąż uśmiechniętej Anny. - Szkoda by było, żeby coś się stało z ty uśmiechem. Wokół jest za dużo smutku. A ludzie tacy jak ona budzą w innych nadzieję.
- Staram się - wyszeptała. W jej oczach była miłość. Wiedziałem, że zrobi wszystko dla siostry.
- Jeśli mi pozwolisz to chętnie ci pomogę - uśmiechnąłem się do niej ciepło. - A teraz wybacz, ale muszę nieco odpocząć.
- Tak, oczywiście. Chodź, zaprowadzę cię, do któregoś z wolnych pomieszczeń. 
Ruszyliśmy razem do wnętrze budynku.
- Możesz się tu rozgościć - wskazała nieduży pokój z rozwalającym się łóżkiem. 
- Dzięki.. - usiadłem ciężko. - Gdyby coś się działo od razu niech mnie ktoś obudzi, dobrze?
- Pewne, a i... przyda ci się - powiedziała i wręczyła mi nóż sprężynowy. - Nathan natargał nieco broni, więc każdy kto nie ma nic pod ręką coś dostał. 
- Mam nadzieję, że niezbyt często będę zmuszony z niego korzystać.
- Też bym chciała, żeby broń nie była nam potrzebna...
- Nie martw się. Jakoś damy radę.

<Amelio?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz