-Nie mam pewności, ale wolę nie ryzykować żeby całe ich stado mnie dopadło. - Zmierzyłem chłopaka wzrokiem. Jeszcze kilka godzin temu te trupy i stały pod drzwiami do piwnicy, a to niemożliwe, żeby tak szybko się rozeszły. Muszą być w pobliżu. Muszą.
-Możliwe, że i tak by cię dopadły prędzej czy później. - zaśmiał się, przynajmniej mi to wyglądało na śmiech.
-Mhm. - wymamrotałem, odwróciłem się i zacząłem iść dalej przez ulicę.
-Ej, a ty gdzie się wybierasz? - widocznie zdziwiło go, że nie zamierzałem odezwać się ani słowem więcej.
-Nie wiem jeszcze. Najprawdopodobniej przed siebie. - odparłem nie zatrzymując się.
-Zaczekaj chwilę! - zawołał niepewnie.
-Hm? - przystanąłem i odwróciłem się. Chyba wahał się przez chwilę nad tym co chciał powiedzieć, po czym jednak przemówił:
(Brak weny, Federico?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz