Przewróciłem oczami zirytowany.
-Ich słychać na kilka metrów. Ja odwalam brudną robotę i pilnuję, by żadne śliskie gówno nie wgryzło się w czyjąś dupę. –Zmierzyłem go wzrokiem z wymowną miną. –Do Bostonu, powiadasz? Czemu wszyscy się tam kierują? Cholera, gęstość zaludnienia nieźle wzrośnie w takim tempie. My również. Szukasz czegoś konkretnego kręcąc się tutaj? Jeśli będziesz grzeczny to przedstawię Cię reszcie grupy. Może nawet się zgodzą byś zagrzał u nas miejsce. –Uśmiechnąłem się ironicznie.
Ciekaw byłem, co odpowie, chłop jak dąb, a wydaje się być ciepłą kluchą. W pozytywnym tego słowa znaczeniu.
<Carter?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz