Sapnąłem gniewnie i pokręciłem głową.
- Koszmar z tymi babami! - warknąłem i popędziłem za Phoenix.
Jak znam życie to się w coś wpakuje, tak samo jak Amelia. No i oczywiście znowu będzie na mnie. Wielki, zły, okropny Nathan znów wyprowadził dziewczynę z równowagi, wkurwił ją, a ona, przez niego, zrobiła sobie krzywdę. Niedobry Nathan, niedobry....
Znalazłem Phoe siedzącą pod drzewem. Kolana pociągnęła pod brodę. Miała zbolałą minę.
Gdy dziewczyna mnie usłyszała obróciła twarz, lekko przestraszona, ale strasz szybko ustąpił miejsca złości.
- Czego tu chcesz?! - warknęła.
- Nie powinnaś się sama włóczyć po lesie, wiesz o tym?
Prychnęła tylko gniewnie.
- Chodź, wracamy do obozu - zarządziłem.
- Po co?! Żebyś mógł się ze mnie nabijać? - odwróciła wzrok i mocniej podciągnęła kolana.
Warknąłem zły.
- A dlaczego do cholery mam się z ciebie nabijać? Bo co? Bo nie pozwoliłaś, żeby byle kto się dobrał do ciebie? Nie wiedziałem, że jesteś dziewicą, ale to nie znaczy, że mi to przeszkadza, ani że ci odpuszczę. Podobasz mi się - oznajmiłem.
Phoenix spojrzała na mnie uważnie, jakby chciała odnaleźć w moich słowach kpinę czy coś podobnego.
Usłyszałem szelest i klikanie.
- Cholera - syknąłem podnosząc dziewczynę i zasłaniając ją swoim ciałem. Wyszarpnąłem maczetę w ostatniej chwili, bo monstrum wyskoczyło z zarośli. Zamachnąłem się solidnie, ale o milimetr chybiłem łeb potwora i trafiłem w szyję. Zdeformowane łapsko clickera zawadziło o moje żebra, a siła uderzenia niemal mnie powaliła. Zdołałem jednak wyszarpać swoją broń i zadałem kolejny cios gdy potwór skoczył na Phoe. Tym razem łeb spadł z ramion monstrum i potoczył się w krzaki.
- I tak się kurwa kończy bieganie samopas po lesie! - warknąłem na dziewczynę rozmasowując bok, który bolał jak cholera.
<Phoe?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz