Skoczyłam na ugięte kolana, chwyciłam pewnie moją gałąź i rzuciłam się na te truposze. Roztrzaskałam jednemu głowę moją gałęzią, wypuszczając ją przy tym z rąk, nie zdążyłam się po nią schylić, bo inne monstrum się na mnie rzuciło, udało mi się uniknąć ugryzienia. Chwyciłam to bezpłciowe ścierwo za kark (fuj, fuj, fuj) i kilka razy potężnie rąbnęłam jego głową o pień drzewa. Gdy byłam pewna, że po nim, odrzuciłam ciało w bok i razem z nieznajomą rozprawiłam się z pozostałą trójką. Po fakcie odetchnęłam głęboko.
- Dzięki za pomoc - powiedziałam beznamiętnie. Nie o to chodzi, że nie byłam jej wdzięczna, ale ostatnio oduczyłam się okazywać uczucia. Wdrapałam się szybko na drzewo po mój plecak i zeskoczyłam z powrotem na ziemię. - Olivia jestem - rzuciłam.
- Natalie - skinęła głową.
- Cóż, że robisz w skromnych progach tego przeklętego miejsca? - spytałam od niechcenia.
<Natalie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz