poniedziałek, 12 maja 2014

Od Jonathana, C.D. Valentiny

Patrzyłem, jak Valentina zmienia sobie opatrunek, jak przemywa nogę wodą utlenioną i zaciska zęby z bólu. Gdy nałożyła już gazik, miała problemy z zawiązaniem bandażu, więc postanowiłem jej pomóc. Jej ręce trzęsły się, a ona była blada. Wziąłem materiał i owinąłem go wokół rany, na końcu go rozdzierając i zawiązując porządnie. Dziewczyna tylko skinęła głową w moją stronę i opadła na łóżko. Wyglądała na wykończoną.
- Wiesz, w sumie, to możemy iść- powiedziałem po chwili. Val uśmiechnęła się lekko, ale po chwili jej ciałem zatrząsł porządny kaszel.
- Spieszmy się. Słyszałam, że w Bostonie przebywa grupa ludzi z Komitetu, mogliby nam pomóc- wyparowała. To zdanie wywołało u mnie wrażenie, jak grom z jasnego nieba. Czy ona miała pojęcie, o czym mówi?
W tamtej chwili, miałem ochotę walnąć ją w pysk, żeby się otrząsnęła i nie gadała takich bzdur, ale nie będę bił kobiety, więc to ja się opamiętałem. Patrząc na jej twarz, doszło do mnie, że mówiła poważnie.
- Zostawmy to. Na razie, musimy znaleźć pomoc- stwierdziłem krótko, na co ona przytaknęła.
- To chodźmy- wstała powoli.
- Nie. Poczekaj, aż zrobi się jasno. Najlepiej się prześpij, a ja spakuję kilka rzeczy, coś do jedzenia, picia- położyłem ręce na jej ramiona, tym samym obciążając ją, by usiadła, po czym poszedłem pomyszkować jeszcze trochę w mieszkaniu.
Znalazłem plecak i to dość pojemny, a w spiżarni natknąłem się na kilka półlitrowych butelek z wodą, paczkę wafli oraz na dwie puszki z fasolą. Jeśli będziemy oszczędzać starczy nam to na 3, góra 4 dni. Ponadto znalazłem trochę ubrań - niestety damskich. Ale może Valentina w nie wejdzie, bo tak na oko, wygląda to na jej rozmiar...
Gdy poszedłem do Valentiny, by podzielić się z nią wiadomościami, ona spała... Zaśmiałem się pod nosem, ale również położyłem się, tylko na ziemi i zasnąłem, bo przyznam - sam byłem wyczerpany.

<Valentina?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz