Stałem na warcie. Nie musiałem spać. W gruncie rzeczy nie wiedziałem czy w ogóle mogę to robić. Czułem zapach krwi... Nęcący, kuszący, słodki zapach ludzkiej żywej krwi. Czułem głód, ale taki, który dało się wytrzymać, kontrolować. Wiedziałem, że moja wola zwycięży. Niestety ten zapach przyciągał także innych. Wiedziałem, że niedługo się tu od nich zaroi. Miałem nadziej, że jednak uda jej się wymknąć.
Nastał ranek, jednak z mieszkania na górze nie dochodził żaden dźwięk. Martwiło mnie to. Może potrzebna jej była pomoc? Ja nie mógłbym nawet do niej wejść. Nathan... musiałem go przyprowadzić.
Ruszyłem tak szybko jak tylko mogłem w stronę lasu. Po drodze mijałem zombie, którzy kierowali się w stronę dziewczyny. Czuli zapach krwi... Nie wejdą do niej, ale trudniej będzie ją wydostać.. jeśli jeszcze żyje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz