środa, 30 kwietnia 2014

Od Valentiny, C. D. Johnatana


Nie byłam pewna, co do tego chłopaka. Ale to miłe, że oferował mi pomoc i dał jakąś nadzieję na przetrwanie. Jednak nadzieja to nie wszystko, musiał mi pokazać, że mogę mu zaufać.
Jeszcze chwilę tępo gapiłam się na niego, myśląc, co zrobić. Jednak w końcu podałam mu dłoń, a on pomógł mi się podnieść. Z trudem wstałam, rzucając wulgaryzmami pod nosem. Ból był nieznośny.
- Oprzyj się o mnie- powiedział obojętnie. Niechętnie, posłuchałam go. Nienawidzę dotyku, ale nawet podpierając się mieczem, nie zaszłabym daleko, szczególnie, gdybym natknęła cię na Clickera. Nie miałabym szans.
Jace objął mnie w talii i zaczęliśmy powoli iść. Pomagałam sobie jak tylko mogłam, ale było mi ciężko, a zrobiło się jeszcze ciężej, gdy pomyślałam, że już nie zobaczę brata. Szybko posmutniałam, ale nie zwolniłam. Nie mogłam uronić ani jednej łzy. Łzy to oznaka słabości, a słabość prowadzi do przegranej - życie to gra. O przetrwanie.
Nim się zorientowałam, doszliśmy do owego domu. Chłopak pociągnął za klamkę, ale było zamknięte. To dobrze. Poniekąd.
- Zaczekaj tu, rozejrzę się- nakazał. Usiadłam na krześle, stojącym na ganku i uniosłam miecz, tak na wszelki wypadek. Ostrożności nigdy dosyć. Zerknęłam na swoją nogę i... Szczerze? Wyglądała paskudnie. Nie brzydzi mnie krew, ale też na jej widok się jakoś nie podniecam. Rana była otwarta, ciągle krwawiła. Nie wiem, co to będzie, jak to wszystko potoczy się dalej. Nim umrę, chcę po prostu zobaczyć jeszcze brata, opieprzyć go, pouczyć, przytulić, a potem... potem mogę sobie umierać. Co nie znaczy, że tego chcę. Owszem, chciałabym zaznać spokoju, odpłynąć z rzęsistym światłem i nie mieć już więcej styczności z czymś takim, jak zombie. Po prostu odetchnąć. Ale to jeszcze nie teraz. Na odpoczynek, najpierw muszę zasłużyć.
- Hej!- wrzasnął mi do ucha, potrząsając mną za ramiona. Otworzyłam oczy i prawie pisnęłam. Nie lubię jak ktoś mnie budzi, poza tym, on był niebezpiecznie blisko mnie.
- Spokojnie. Trochę przysnęłaś. Spróbuj wstać, a ja pokombinuję z zamkiem- wyjął scyzoryk z kieszeni i zaczął coś tam majstrować.
- Nie mam połamanych nóg, by nie potrafić wstać z krzesła- fuknęłam, kładąc nacisk głównie na ostatnie słowo. Nagle w moich uszach zabrzmiał dziwny dźwięk. Odwróciłam się w stronę Jace`a, który już szeroko otworzył drzwi.

<Jace?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz