wtorek, 22 kwietnia 2014

Od Nikolaja, C.D. Rin

Wymiana nie była równowarta. Chociaż nie przeszkadzało mi to , ponieważ szala przydatności przechylała się na moją stronę. Za nędzny ochłap ze szczura, dostałem pięć soczystych jabłek, czyli witamin których mi brakowało. Wepchnąłem je do torby. Kolejnym plusem było to że mogłem się ponabijać z "wegetarianki". W pełni zadowolony spojrzałem dookoła. Mój wyraz twarzy drastycznie się zmienił. Zmarszczyłem czoło i rzuciłem krótko do dziewczyny;
-Chodź.- złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem za sobą. Z początku zaskoczona dziewczyna w odruchu zagrożenia szła posłusznie za mną, potem trochę zwolniła zaczynając się orientować w się w sytuacji. Wyszarpała rękę.
-Co ty do cholery robisz!?- wrzasnęła pocierając rękę. Przyłożyłem palec do ust. Czy ona nic nie rozumie czy tylko próbuje mnie zdenerwować!? Bo muszę przyznać naprawdę jej się udało.
-To na razie, paka! -powiedziałem głośno, po czym mruknąłem do siebie.- A tiebia w pizdu, ja nie zamierzam..- i poszedłem przed siebie. Żal mi jej było, ale jak sobie chciała. Szedłem przed siebie, przedzierając się przed rzędy zniszczonych namiotów. Po chwili usłyszałem za sobą;
-Poczekaj!- to była Rin. Zatrzymałem się, a ona nieśpiesznie mnie dogoniła.-O co Ci chodziło?- zapytała. Też wyglądała na podenerwowaną.
-Komitet.- szepnąłem. Zabrakło im chętnych to zaczęli wysyłać szpicli. Zacząłem iść przed siebie. Dziewczyna stała niezdecydowana.- Idziesz czy nie?-warknąłem. Wiedziałem że muszę jak najszybciej dostać się do niejakich Curterów. W grupie łatwiej było przeżyć.


<Rin? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz