-Chodź.- złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem za sobą. Z początku zaskoczona dziewczyna w odruchu zagrożenia szła posłusznie za mną, potem trochę zwolniła zaczynając się orientować w się w sytuacji. Wyszarpała rękę.
-Co ty do cholery robisz!?- wrzasnęła pocierając rękę. Przyłożyłem palec do ust. Czy ona nic nie rozumie czy tylko próbuje mnie zdenerwować!? Bo muszę przyznać naprawdę jej się udało.
-To na razie, paka! -powiedziałem głośno, po czym mruknąłem do siebie.- A tiebia w pizdu, ja nie zamierzam..- i poszedłem przed siebie. Żal mi jej było, ale jak sobie chciała. Szedłem przed siebie, przedzierając się przed rzędy zniszczonych namiotów. Po chwili usłyszałem za sobą;
-Poczekaj!- to była Rin. Zatrzymałem się, a ona nieśpiesznie mnie dogoniła.-O co Ci chodziło?- zapytała. Też wyglądała na podenerwowaną.
-Komitet.- szepnąłem. Zabrakło im chętnych to zaczęli wysyłać szpicli. Zacząłem iść przed siebie. Dziewczyna stała niezdecydowana.- Idziesz czy nie?-warknąłem. Wiedziałem że muszę jak najszybciej dostać się do niejakich Curterów. W grupie łatwiej było przeżyć.
<Rin? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz