środa, 16 kwietnia 2014

Od Anny, C. D. Johanna

-Jesteśmy przygotowani. I  mamy broń- Trevor zmierzył obcego wzrokiem.
-Rozsądku także nam nie brakuje- dorzuciła na koniec Amy.
Westchnęłam cicho.
-A co pan tutaj robi?- zapytałam. Od razu zostałam skarcona szturchnięciem.
-Pan się tutaj ukrywa, jak pewnie większość ludzi- mężczyzna trzymał w ręku coś co chyba miało służyć za papierosa.
-No to... Mamy wspólny cel- odparłam unosząc delikatnie ramiona. Obcy uniósł brew.
-A po co wy latacie po nocy? Nie sądzę, by była to jakaś tajemnica.
Dziwnym trafem nie czułam się zdenerwowana. Raczej zaskoczona i dość skrępowana obecnością mężczyzny. Był dojrzałą osobą, o wiele starszy od nas. Pierwsze pytanie, jakie nasunęło mi się na myśl, to czy ma rodzinę. Dzieci, żonę.
-Szukamy przydatnych rzeczy- wyręczyłam swoje rodzeństwo w odpowiedzi. Byłam niemal pewna, że nie są zachwyceni moim przejęciem rozmowy.
-I znajdujecie mnie- odparł. Wyciągnął z ust peta, uśmiechając się.
-A także kilka zainfekowanych. No i pogodną noc- odwzajemniłam uśmiech.
Przez chwilę czułam się, jakbym była z obcym sam na sam. I nieco mnie to przytłoczyło. Ukradkiem spojrzałam na Amy, momentalnie odczuwając ulgę.
-Rzeczywiście, nie najgorsza- powiedział, spoglądając w niebo. Wydawało mi się, że na ułamek sekundy jego twarz zmieniła wyraz.
-Pan jest tutaj sam?- zapytałam, starając się podtrzymać konwersację. Skoro już spotkaliśmy kogoś, kto póki co nie wykazuje chęci pozbawienia nas życia, należało by to w jakiś sposób wykorzystać. Informacje, jedzenie, broń. Towarzystwo.
-Mhm- mruknął, zaciągając się papierosowym dymem.
-Długo tu siedzisz?- Trev w końcu wykazał inicjatywę.
-Dość długo.
Mój brat przewrócił oczyma, zniecierpliwiony. Nie rozumiałam dlaczego.
-Ma pan może coś zbędnego?- zapytałam. Poczułam, jak Amelia chwyta mnie za ramię. Jakby to było coś złego.
-Pistolet bez naboi- nie wydawał się równie spięty sytuacją, jak moje rodzeństwo. -Bezużyteczny.
-Jedzenie?
-Na wykończeniu.
-Wodę.
-Na kilka dni.
-Będzie pan musiał stąd wyjść- powiedziałam, unosząc kąciki ust w lekkim uśmiechu. Modliłam się, by wykazał chęci do towarzyszenia nam. Cholera, niech chociaż spyta... O cokolwiek.
<Johann?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz