-Tak, wiem. Poza tym ściąga tu coraz więcej Walkerów.-wzruszyłem lekko ramionami.-Dokąd zmierzacie?-zapytałem.
-Planujemy iść w kierunku Bostonu…-odpowiedziała dziewczyna.
-Boston! Boston! Jak dawno mnie tam nie było. Będzie wam specjalnie przeszkadzać, jeśli posnuję się za wami? Nawet mnie nie zauważycie, będę cichy jak mysz!-uśmiechnąłem się lekko.
Miałem szczerą nadzieję, że zgodzą się. W końcu jeśli będą kłopoty to lepiej zdychać w towarzystwie kogoś bardziej kumatego niż walker. Ewentualnie zawsze można ich zostawić, a samemu spieprzać, gdzie pieprz rośnie.
Na ładnej buzi dziewczyny błysnął lekki uśmiech. Czyżby to miało znaczyć, że się zgadza? Choć w sumie co ona miała do gadania, gdy stał nade mną ten wysoki, groźnie wyglądający chłopaczek, który starał się miażdżyć mnie wzrokiem. Średnio mu to szło. Może powinienem dyskutować z nim, a nie z tą pannicą? W końcu to on wygląda na dowódcę tego trio.
<Anna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz