Wszyscy, a przynajmniej większość grupy krzątała się wokół tamtej
dziewczyny... Jak ona miała? Rose? Usiadłam nieco dalej. Oparłam się o
pień drzewa i utkwiłam wzrok w jakiś odległy punkt. Po dłuższej chwili
podszedł do mnie Nathan. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Całe szczęście, że na nich wpadliśmy- powiedziałam.
- Nie wiem czy tak bym to ujął- mruknął Nat. Spojrzałam na niego z lekkim zdziwieniem.
- Dlaczego? Czy tak nie jest lepiej? W grupie łatwiej będzie nam przeżyć...
Nathan nie odpowiedział. O co mu chodziło? Nastała cisza. Pozostali
rozmawiali i wyglądali na zadowolonych. A może to było złudne? W sumie,
to Nat mógł mieć rację. Może lepiej radzić sobie samemu... Ale z drugiej
strony...
- Idziemy!- z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Trevora. Wstałam. Nat
uczynił podobnie. Ruszyliśmy za resztą grupy w nieznanym mi kierunku. Po
chwili Nathan spytał...
< Nat? Sorki, że tak krótko... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz