Z przerażeniem spoglądałam to na nieznajomego, to na maczetę, która
przed chwilą prawie odebrała mi życie. Kiedy tylko zabrał mi ją z przed
nosa zawołałam:
- Oszalałeś!?
- Przecież już przeprosiłem- mruknął chłopak. Wyglądał na ponad
dwadzieścia lat, ale nie więcej niż dwadzieścia pięć. Był wysoki... Ba,
przerastał mnie o głowę! Jego bystre, zielone oczy utkwione były we
mnie.
- Tak właściwie, to co tu robisz?- spytałam.
- Staram nie dać się zjeść- odpowiedział. Heh, dużo mi to dało.
- Jak prawie każdy tutaj- powiedziałam.
< Nat? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz