Poczułam mocne szarpnięcie i w tym samym momencie z hukiem upadłam na ziemię. Coś pociągnęło mnie w tył, a ja nie mogłam nic zrobić. Strach całkowicie mnie sparaliżował. Czy tak właśnie miał wyglądać mój smutny koniec? Swoją śmierć wyobrażałam sobie w nieco inny sposób.
Chwila zawahania spowodowała, że pożegnałam się z życiem.
***
To tylko jeden z moich codziennych koszmarów, prawdę mówiąc już się do nich przyzwyczaiłam. Odkąd nastała epidemia, każdego dnia walczymy o przetrwanie. Jeśli uda nam się przeżyć dobę bez spotkania umarlaka, wtedy należy się cieszyć, jednak nie za długo, prawda? W każdej chwili mogą wgryźć ci się w kark, rękę albo noga. To już codzienność, a wszechobecne trupy nikogo nie dziwią. Nastały nienormalne czasy, w których śmierć jest na porządku dziennym.
Nie tak wyobrażałam sobie młodość. W mojej głowie istniała wizja beztroskiego życia z rodzina i przyjaciółmi, z czasem samodzielność. Kto by pomyślał, że nasze życie tak bardzo się zmieni?
Nie warto użalać się nad sobą. Trzeba żyć chwilą, bo nie wiadomo kiedy śmierć zapuka do naszych drzwi.
Od dziecka mieszkałam w Halifax. Tu się wychowałam i tu toczę walkę o przetrwanie.
-Amy, zjesz coś? -z rozmyślań wyrwała mnie moja młodsza siostra- Czyżbyś znowu ustalała plan podróży?
-Uwierz, że tym razem udało mi się obrać dobry cel. Podejdź bliżej, to zobaczysz.
Moja młodsza siostra Annie... Mimo całej tej chorej sytuacji, bez przerwy się uśmiechała. Nie wiem co jest tego powodem. Może to, że przeżyła kolejny dzień? Może ma nadzieję, że gdy nastanie jutro, to wszystko się skończy? Nigdy nie wiem co jej chodzi po głowie...
Nie chciałam, żeby jej młodzieńcze lata tak wyglądały. Naprawdę. Wszystko zaczęło się gdy miała 10 lat.
Anna zawsze wiedziała co chce robić w życiu, jej cele były jasne dla wszystkich. Zawsze lepiej dogadywała się z ludźmi i udzielała im pomocy, nie oczekując niczego w zamian. Nie to co ja...
-Spójrz na mapę, aktualnie znajdujemy się tu -wskazałam Halifax- Nasz kolejny cel to Boston.
-Przecież to już USA. Myślisz, że tak po prostu pozwolą nam przejść przez granicę?
-Tego dowiemy się dopiero na miejscu, jednak wydaje mi się, że nie będzie większych problemów.
-Czemu akurat Boston? -dopytywała Annie.
-Hmm.. Boston to jedno z najważniejszych miast USA. Z tego co pamiętam to specjalizuje się, a raczej specjalizowało się w biotechnologii i przemyśle zbrojeniowym. Liczę na znalezienie lepszej broni, być może lepszej kryjówki.
-Nie wiem czy to dobry pomysł...-zagryzła wargę- Myślałam, że kierujemy się na północ. Czy Alaska nie była naszym celem?
No tak, całkowicie zapomniałam... Jeszcze kilka dni temu gdybałam nad opcją pójścia w tamtą stronę, lecz po namyślę kategorycznie ją odrzuciłam. Ann jeszcze o tym nie wiedziała.
-Tak, wiem. Nie przemyślałam tego planu do końca. Nie ma mowy żeby kierować się na północ. Nawet nie wiemy czy cokolwiek tam przetrwało!
-A Boston? Wiesz co cię tam czeka? -zapytała Annie z przekąsem.
-Słyszałam, że Komitet chce wysłać tam kilku ludzi, żeby poszukali pożywienia, surowców i przetrwałych.
Skoro oni się tam wybierają, to musi tam coś być...
-No dobrze, niech ci będzie. Pomyślimy nad tym razem z Trevorem Ponawiam pytanie: zjesz coś?
Czasem nachodzi mnie myśl, co ja bym zrobiła bez tej dziewczyny. Jest irytująca, kiedy przesadza ze swoja aurą radości, jednak w takich sytuacjach jest niezastąpiona.
-Tak, bardzo chętnie.-odpowiedziałam- Mam nadzieję, że dzisiaj nie dostanę spalonego mięsa...
-Nie narzekaj! Ciesz się, że przynajmniej masz co jeść. -uśmiechnęła się.
Spojrzałam na drzewo stojące o kilka metrów dalej. Na pniu siedział mój starszy brat, był wyraźnie czymś zajęty. Zamyślony tak jak zawsze... Ciekawe czy mój plan przypadnie mu do gustu?
-No już! Nie ociągaj się, bo wszystko wystygnie! -krzyknęła Ann.
Usiadłam przy ognisku i od razu dostałam miskę z jedzeniem. Wzięłam do buzi łyżkę gulaszo-podobnej papki.
-Przynajmniej nie śmierdzi spalenizną. -mruknęłam pod nosem.
-Wszystko słyszałam.- odpowiedziała Annie -cieszę się, że ci smakuje.
-Wszystko słyszałam.- odpowiedziała Annie -cieszę się, że ci smakuje.
Zaśmiałam się głośno i szybko zjadłam całą porcję.
Robiło się ciemno. Trzeba przygotować się na wszystkie ewentualności nocnej warty. Zobaczymy co przyniesie kolejny dzień...
<Anna>
<Anna>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz