Anna, Trevor, Johann, Elijah, Natalie, Federico, Emily, Nathan, Rose i ja. Dziesięć osób... Kto by pomyślał, że w ciągu jednego dnia tak wiele się zmieni.
Mam wiele wątpliwości co do tego wszystkiego. Zawsze wydawało mi się, że duża grupa mnie usatysfakcjonuje, a tymczasem jestem pełna obaw. Nigdy nie wiesz co takim do głowy strzeli... Dziewczyny wydają się nieszkodliwe. chociaż pozory mogą mylić. Najbardziej śmierdzi mi tu Nathan... Mam wrażenie, że nie jest co do nas przekonany, a to nie wpływa dobrze na wewnętrzne kontakty w grupie. Może tylko się przewidziałam... Żeby tylko Johann nie wpadł na to, żeby wyrżnąć nas wszystkich w czasie snu.
Zaczęło świtać, kiedy doszliśmy do naszej starej bazy. O ile można to tak nazwać... Kilka opuszczonych, zburzonych budynków niegdyś służących za kwatery mieszkalne. Jedyną oznaką tego, że ktoś tu kiedyś żył były pozostawione pojedyncze żeliwne garnki i skórzana walizka bez zawartości. Epidemia spowodowała, że wszyscy musieli uciekać i zostawić dawne życie za sobą. Nie było czasu na chwile słabości...
-To nasz obóz. -powiedziała Anna, gdy w końcu si e zatrzymaliśmy- Powinno być jeszcze kilka wolnych pomieszczeń, jeśli nie interesuje was spanie na ziemi.
Ukradkiem spojrzałam na Trevora. Znowu mamrotał coś pod nosem... Zdecydowanie nie miał zaufania do naszych nowych kompanów, ale nie miałam teraz czasu się tym przejmować. Trzeba było od nowa obmyślić cały plan podróży do Bostonu. Powolnym krokiem udałam się w stronę drzewa, gdzie niegdyś przesiadywał Trevor.
-Amelio?-usłyszałam głos za sobą.
-Tak? -odwróciłam się, przede mną stała Emily.- Potrzebujesz czegoś?
-Wydaje mi się, że z Rose jest coś nie tak. -zauważyłam niepokój na jej twarzy.
-Czekaj, czekaj. To ta dziewczyna, którą znaleźli głową w dół, tak? Co się stało? -zapytałam- Przecież Ann założyła jej opatrunek...
-Nie mam pojęcia. Straciła na chwilę przytomność i jest strasznie rozpalona. -odpowiedziała.
-Cholera... Jeżeli wdało się zakażenie to... -myślałam na głos- Idę po siostrę.
Spojrzałam na twarz tej młodziutkiej jeszcze osoby, była ewidentnie zmartwiona, ale zdobyła się na smutny uśmiech. Bez zastanowienia pobiegłam do Anny, która siedziała na pustej beczce szukając czegoś w swoim plecaku. Podniosła głowę. Od razu zauważyła. że coś jest nie tak.
-Co się stało? -spoważniała i zapytała.
-To Rose, coś z nią nie tak. Emily przyszła do mnie zmartwiona i powiedziała, że straciła przytomność. Do tego wysoka temperatura ciała. Mam pewne obawy co do tego, ale nie chciałam jej dodatkowo martwić... Wiesz co mam na myśli? -spojrzałam na Annę bystrym wzrokiem, a przez jej twarz przebiegł cień strachu.
-Chyba nie chcesz powiedzieć, że to może być...
-Tak, niestety... wygląda jak początek przemiany. Istnieje również opcja, że to zwykłe zakażenie, chociaż i to jest niebezpieczne.
Musiałam dodać jej trochę otuchy i nadziei, bo inaczej nie podjęłaby się zadania...
-Przecież to niemożliwe, żeby coś ją dopadło. Zakładając opatrunek, niczego nie zauważyłam... -powiedziała i zamilkła- Pójdę obejrzeć jej nogę jeszcze raz, bądźmy dobrej myśli.
-Oczywiście. Upewnij się, że ktoś jest w pobliżu, tak na wszelki wypadek, gdyby wiesz... Ja nie mam teraz czasu na ten przypadek. Muszę szybko wymyślić nowy plan. -powiedziałam- Powodzenia.
Ostatnie słowa rzuciłam pod nosem, bo moja siostra już pobiegła w stronę miejsca gdzie leżała Rose.
Cholera, jeżeli to jest ugryzienie... Nie, nie mogę tak myśleć. Poczekam aż Anna to sprawdzi... Nikt nie może się o tym dowiedzieć, bo wybuchnie panika i mord.
Poszłam odszukać Emily. Siedziała spokojnie przy ognisku rozmawiając z Nathanem. Kiedy zbliżyłam się na tyle, by mogła mnie dostrzec, zatrzymałam się
-Wiadomo już coś? -krzyknęła.
-Chodź na sekundkę. -powiedziałam. Podeszła. a ja zaczęłam nieco ciszej- Anna już do niej pobiegła, ale jeszcze nic nie wiem. Jeśli mogłabyś nikomu na razie nic nie mówić, byłabym bardzo wdzięczna. Nie chcę, żeby ludzie zaczęli się martwić jej stanem, dobrze? Mogę Cię o to prosić?
-Tak... wydaje mi się, że tak -odpowiedziała niepewnie i delikatnie kiwnęła głową.
-Dziękuję, jeśli czegoś się dowiem, od razu zostaniesz poinformowana. -zdobyłam się na uśmiech.
Odwróciłam się na pięcie i powoli odeszłam. Za mną ani na chwilę nie ustały ciche szepty.
<Anna? I jak tam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz